fbpx

Tom Ford – człowiek, który ubiera Jamesa Bonda

Iwona Sobczak | 3 listopada 2018

Najlepiej ubrani na świecie mężczyźni noszą garnitury jego garnitury. Filmy, które reżyseruje nominowane są do Oscara, a jego kariera jest definicją spełnienia amerykańskiego snu. On sam zaś stanowi najlepszą reklamą swojej marki – tej luksusowej i tej osobistej. Bo wszystko czego dotknie musi być perfekcyjne i dopięte na ostatni guzik.

Tom Ford, a właściwie Thomas Carlyle Ford urodził się w Austin w Teksasie w 1961 r. i pewnie nikt wówczas nie przewidywał, że ten dzieciak ubrany w kowbojki i słomiany kapelusz, wyjmie kiedyś źdźbło trawy z ust i stanie się jednym z najbardziej stylowych mężczyzn na świecie. Historia swój początek ma w Nowym Jorku w 1979 r., gdy Ford, mając zaledwie 17 lat, przyjechał studiować historię sztuki na Uniwersytecie Nowojorskim. Na ulicach panowała wtedy era disco i brokatowego glamouru rodem z “Gorączki sobotniej nocy”. Zwłaszcza w słynnym Studio 54, gdzie byli wszyscy, którzy się liczyli. Ba, Andy Warhol tam był. I w końcu również Tom Ford. Uwiedziony wzorami, kolorami i krojami, szybko stał się stałym bywalcem klubu. Zafascynowany nowym światem rzucił studia, aby na poważnie zająć się aktorstwem w Kalifornii.

Szybko jednak się zniechęcił, choć pojawił się w kilku reklamach telewizyjnych. Zbyt mocno tęsknił za sztuką. Wrócił więc do Nowego Jorku, gdzie rozpoczął studia na architekturze w Parsons School of Design, jednej z najbardziej prestiżowych uczelni artystycznych na świecie. Kierunek jednak okazał się być chybionym wyborem. Ford zrozumiał wtedy, że jego prawdziwym powołaniem jest moda i uznał, że praca u boku projektantki Cathy Hardwick będzie dobrym startem. Był tak zdeterminowany, by dostać angaż, że dzwonił do niej codziennie przez cały miesiąc, prosząc o możliwość współpracy. Hardwick w końcu zgodziła się z nim porozmawiać, lecz tylko po to, by przestał sobie robić nadzieję. Ford swoim uporem dopiął jednak swego. Nie mając absolutnie żadnego doświadczenia w modzie młody projektant uczył się, jak powstają szwy, odwracając ubrania na lewą stronę. To dało mu przewagę nad innymi, gdyż wkrótce okazało się, że Ford ma niezwykłą zdolność dostrzegania szczegółów, których nie widzą inni. Z dopracowanych szczegółów zresztą dziś słyną jego kolekcje.

Gucci

Gdy osiągnął u Hardwick szczyt swoich możliwości zdał sobie sprawę, że jeśli faktycznie chce zostać szanowanym projektantem, musi opuścić USA. W wywiadzie dla „The New York Times” przyznał, że poczucie stylu i kultura jego rodaków hamowała go i momentami była wręcz tandetna. Inaczej było w Europie… 

W 1990 r. spotkał się z Dawn Mello, ówczesną dyrektor kreatywną włoskiego domu mody Gucci. Marka stała wtedy na skraju bankructwa. Nikt nie był zainteresowany ich projektami, a także pracą u Gucci’ego. Mello zdecydowała się zatrudnić Forda jako głównego projektanta mody, a on zdecydował  się zaryzykować, nie mając nic do stracenia. W 1993 r. marka straciła blisko 22 z 230 mln dol. dochodu. Ford przejął od Mello stanowisko dyrektora kreatywnego i postanowił przywrócić marce dawny splendor. Spędzał w pracy blisko osiemnaście godzin dziennie i nie bał się szokować. Regularnie przekraczał granice i łamał tabu. Jego kampanie reklamowe kipiały seksem i były tak kontrowersyjne, że niektórych wręcz zakazano. Pięć lat później zwiększył obroty firmy o 90 proc. i uczynił markę wartą 4,3 mld. dolarów. Wkrótce do portfolio Gucci Group – dzięki Fordowi – dołączyły inne luksusowe marki – Yves Saint Laurent oraz Sergio Rossi, Bottega Veneta i Balenciaga. To był okres, w którym wydawało się, że wszystko, czego dotknął, zmieniło się w złoto. Do czasu.

Marka Tom Ford

Sprzedażowy sukces Gucci’ego przyciągnął zainteresowanie największych potentatów biznesowych z branży luksusowej, w tym Françoisa Pinaulta z Pinault Printemps Redoute, z którym Ford miał konflikt. PPR kupiło 68 proc., udziałów, a gdy tylko tusz wysechł na umowie, Ford potwierdził swoje odejście. Gucci wart był wówczas 10 mld. dol. Razem z nim z firmy odszedł również Domenico de Sole, prezes firmy. De Sole wiedział, że jeśli w modzie istnieje superman, to jest nim właśnie Ford. Razem stworzyli w 2006 r. markę Tom Ford. Początkowo linia obejmowała okulary, odzieży męską, kosmetyki i akcesoria. Ich ubrania szyte były przez luksusową markę męską Ermenegildo Zegna. Ford dodał jednak kilka charakterystycznych akcentów, takich jak długa mediolańska dziurka na klapie i pięć guzików przy mankiecie, zamiast standardowych czterech. Ostatnia dziurka od guzika była dłuższa niż pozostałe, tworząc w ten sposób znak rozpoznawczy garniturów od Toma Forda. To, co go jednak wyróżniało, to fakt, że w jego ubraniach każdy mężczyzna wyglądał jak z okładki. Były jak uniform, który każdemu momentalnie dodawały pewności siebie. Nic więc dziwnego, że to właśnie jego poproszono, aby ubrał Daniela Craiga do roli Jamesa Bonda w filmach “Quantum of Solace”, “Skyfall” i “Spectre”. Jego garnitury nosi również nienaganny prawnik Harvey Specter z serialu “W garniturach”.

Ford równolegle do projektowania, oddawał się swojej dawnej pasji filmowej. W 2009 r. wyreżyserował film “Samotny mężczyzna” z Colinem Firthem w roli głównej, a także czterokrotnie nominowany do Oscara film “Zwierzęta nocy” w 2016 r.

Kolekcje mody Toma Forda obecnie należą do najdroższych na świecie. Cena garnituru to wydatek rzędu 6 tys. dol., a sukni wieczorowej nawet 25 tys. dol. Chętnych jednak nie brakuje. W jego kreacjach na czerwonym dywanie pojawiali się m.in. Jennifer Lopez, Gwyneth Paltrow, Julianne Moore, Johnny Depp, Ryan Gosling, Jon Hamm. Niezwykle prosta forma, precyzyjne krawiectwo i stonowane kolory, a także dbałości o każdy szczegół doprowadziły go na szczyt, choć Ford przyznaje, że sukces i rozpoznawalność nazwiska działają tylko wtedy, gdy to, co się produkuje jest dobre. Gdyby jego ubrania takie nie były, prawdopodobnie jego nazwisko nie było by warte dziś 300 mln. dolarów, a jego firma blisko 1 mld. dol.

Skrócona wersja artykułu została opublikowana w magazynie „Forbes” nr 03/2018